tajemnice kosmosu



maximum słoneczne



Sporo w ostatnim czasie zrobiło się medialnego szumu wokół najbliższego maximum słonecznego i jego wpływu na nasz świat. Celowo nie piszę na naszą planetę tylko na nasz świat, bowiem dzisiejszej dobie komputeryzacji życia codziennego w każdej dziedzinie to, co na samą planetę może mieć minimalny wpływ, na nasz świat może wpływać zasadniczo.
Pytanie zatem brzmi: Cóż to takiego, owe maximum słoneczne i co z sobą niesie?
Może zacznijmy po kolei od początku.

Słońce jest przeciętnej wielkości gwiazdą Drogi Mlecznej, w odległości ok. 25 tys. lat świetlnych od jej środka.
Zwykliśmy mawiać, że Słońce jest kulą ognia, jednak jest ono ogromną kulą gazową, o średnicy ok. 1392000km. Porównanie do średnicy Ziemi (12756 km.), czy największego w naszym układzie Jowisza (146984 km.) daje obraz rozmiaru gwiazdy (cały układ planetarny stanowi jedynie 0,2% masy Słońca). Jednak powiedzieć, że jest to tylko kula gazu, jest określeniem niezwykle nieprecyzyjnym i dającym błędne wyobrażenie . Słońce bowiem nie jest jednolite - używając słownictwa Shrecka: Słońce jest jak cebula, ma swoje warstwy.
W centrum gwiazdy jej gęstość sięga 150000 kg/m3 (kilkanaście razy więcej od ołowiu), a temperatura 15 mln. stopni. To właśnie tam zachodzi proces syntezy termojądrowej - źródła enrgii gwiazdy.
Pierwszą warstwą powyżej jądra (ok 1/3 promienia) jest niczym porcja gotującej się wody w garnku - działa jak winda transportująca porcje energii powstałe w jądrze w kierunku na zewnątrz. Powierzchnia tej warstwy zachowuje się jak powierzchnia wrzątku - strumienie gorącej materii unoszą się ku górze, ochładzają i ponownie toną.
Następą warstwę stanowi atmosfera, której dolne rejony nazywane fotosferą dochodzą do 5500oC. Powyżej znajduje się chromosfera, nad którą unosi się sperrzadka, rozgrzana do ponad miliona stopni korona.
Docierające do nas promieniowanie pochodzi właśnie z fotosfery, a jedynie znimomy ułamek z wyższych warstw.

Słońce jest gwiazdą stosunkowo stabilną, co nie oznacza, iż nie podlega przemianom. Przez cały czas bowiem zwiększa swoją zarówno jasność jak i wielkość. Wszystkie badania wskazują na to, iż za około miliard lat osiągnie jasność i wielkość sprawiającą, iż temperatura na Ziemi przekroczy 100oC. Ale to dopiero odległa (a w ludzkiej skali - pomijając chyba tylko naukowców - nieabsorbująca nas) przyszłość.

Ale Słońce ulega przemianom również w naszej codziennej, zauważalnej skali czasu. Właśnie te przemiany wyznaczają minmum i maximum, które są wyznacznikiem aktywności słonecznej.
Słońce, podobnie jak Ziemia, ma swoje pole magnetyczne i jest dipolowe. Podczas minimum, czyli okresu wyciszenia, beguny magnetyczne ustawione są wzdłuż osi rotacji Słońca. I tak jak w przypadku Ziemi, co jakiś czas następuje zmiana biegunowości. Różnica polega jednak na tempie tych zmian - na Słońcu dochodzi do nich nieporównywalnie szybciej, z powodu nietypowej rotacji gwiazdy. Rejony równikowe wykonują jeden pełny obrót w ciągu 25 dni, natomiast okolice podbiegunowe potrzebują w tym celu aż 36 dni.
Pole magnetyczne Słońca jest niejako "wpisane" w poruszający się gaz, co biorąc pod uwagę sposób rotacji - wymusza jego odkształcenie. Linie pola zaczynają nawijać się na gwiazdę, ich napięcie rośnie a z czasem dochodzi do granicy, po przekroczeniu której powstałe pętle pola wynurzają się ponad powierzchnię Słońca.
W miejscu tym pole w sposób wymuszony zwalnia, co powoduje mniejszy transport energii ku górze, co z kolei przyczynia się do ochłodzenia danego obszaru (do ok. 3000 - 4200 oC) w stosunku do reszty powierzchni (gorętszej o ponad 1000oC). A wiadomo - mniej rozrzarzone cząstki są ciemniejsze. Stąd też złudzenie plam na Słońcu - są to obrazy "wytrąconego, zapętlonego" pola.
Tak jak wielkość plam bywa różna (od kilku kilometrów do kilkudziesięciu tysięcy km.), tak i ich żywotność się różni (od dnia do kilku tygodni). Z czasem w wyniku nieustającej rotacji, liczba plam i ich grup na Słońcu rośnie, a natężenie dipolowej pola maleje.

Po pewnym czasie dochodzi do zamiany biegunów i Słońce wraca w fazę minimum. Cykl taki trwa średnio 11 lat (od 8 - 14), a pełna zamiana biegunów do stanu wyjściowego ok. 22 lata.
Wpisany w ten cykl okres "rozprężenia" pola zwany jest minimum, a największe jego zapętlenie i tworzenie się grup plam na Słońcu - maximum.

Ale czy i jeśli tak, to w jaki sposób maximum słoneczne oddziaływują na nasz świat?
Otóż, jak już wspomniano w czasie rotacji Słońca sznury pola magnetycznego napinają się i splatają ze sobą. Jednak jeśli trafią na siebie sznury o przeciwnych kierunkach pola magnetycznego, pole to anihiluje, a jego potężna energia jest wyzwalana w rozbłysku słonecznym, który może trwać od kilkunastu minut do nawet ponad godzinę, wysyłając w przestrzeń strumień naładowanych cząstek z prędkością 1/2 prędkości światła. Ale też nie bez powodu zjawisko zostało nazwane rozbłyskiem,towarzyszy mu bowiem niezwykle jasny błysk fal elektronagnetycznych, począwszy od rentgenowskiuch aż po radiowe.

Innym zjawiskiem, o wiele potężnejszym i niebezpiecznuejszym dla nas są koronalne wyrzuty masy, wyrzucające w przestrzeń miliardy ton plazmy, której cząstki docierając do Ziemi i uderzając w jej pole magnetyczne wywołują burzę magnetyczną, powodując zmiany kształtu i natężenie pola, oraz silniejsze prądy płynące w zimskiej jonosferze.
Procesowi towarzyszy niezwykle barwne i spektakularne zjawisko - zorze polarne.

Największe opisane tego typu zjawisko miało miejsce w 1859 r. Podczas maximum największy rozbłysk zaobserwowano 1 września. Wywołał on na tyle potężny koronalny wyrzut masy, że dotarł do Ziemi zaledwie w ciągu 18 godzin (przeciętnie 3-4 dni). Następstwem btła potężna burza geomagnetyczna.
Jakie były efekty?
Przepękne zorze polarne widziane na Karaibach, Hawajach i w Rzymie. Na terenie Gór Skalistych zrobiło się tak jasno, że poszukiwacze złota o pierwszej w nocy poszli do pracy, myśląc, że to już świt. Ale na reerii kolorów przyjemnośc się kończą.
Szybkie i potężne zmiany ziemskiego pola magnetycznego spowodowały przepływ prądu wzdłuż długich metalowych przewodów, co wywołało wiele pożarów.
Z analizy rdzeni lodowych wynika, iż tak silny koronalny wyrzut masy skierowany w stronę Ziemi zdarza się raz na 500 lat. Ale czy te słabsze są tak całkiem bezpieczne?
Podczas maximum w marcu 1989 r. awarii uległa sieć energetyczna w Quebecu - prądy powstałe z przyczyny burzy geomagnetycznej spalły ważny transformator. Tego typu zagrożenia są w dzisiejszej dobie rozwoju techniki bardzo realne. Szczególnie narażone mogą być duże sieci energetyczne i rurociągi położone w pobliżu biegunów.
Ale zagrożenie dosięga nas nie tylko na Ziemi - również w kosmosie odczuwamy skutki burz słonecznych. Jednym z "efektów" jest pęcznienie ziemskiej atmosfery, co hamuje ruch krążących nisko sateltów wskutek czego np. spadła stacja Skylab, a w styczniu 1997 r satelita telekomunikacyjny.
Jak to się ma bezpośrednio w stosunku do przeciętnego człowieka? Otóż prądy w ziemskiej jonosferze obniżają jakość komunikacji radiowej i mogą zakłucić pracę GPS obniżając wskazania do 50 m. A to już może się okazać poważnym utrudnieniem.
Jednak ucierpeć mogą nie tylko spadające satelity - narażony na działanie strumieni naładowanych cząstek jest cały sprzęt elektroniczny będący na wyposarzeniu, ale również astronauci Międzynarodowych Stacji Kosmicznych (częściowo chronieni przez ziemskie pole magnetyczne) i załogi planowanych wypraw np. na Księżyc czy Marsa (ci już zostają pozbawieni ziemskiej ochrony).
Tyle w skrócie o bezpośrednim wpływie maximum słonecznego na nasz świat. A co z tym pośrednim?

Nie od dzisiaj wadomo, że Słońce ma zasadniczy wpływ na nasz klimat. Burze słoneczne i związane z nimi koronalne wyrzuty masy nie są zwolnione z tej zależności.
W czasie maximum jasność naszej gwiazdy wzrasta o ok. 0,1%. Nie pozostaje to bez oddźwięku na całym Układzie Słonecznym. W czasie maximum pole magnetyczne Słońca izoluje Układ Słoneczny od cząstek promieniowania kosmicznego dochodzącego z dalekiego kosmosu (protony i jądra lekkich pierwastków - produkty wybuchu supernowych). Wpadające w ziemską atmosferę cząstki jonizują atomy powietrza, tworząc jądra kondensacji pierwszych kropelek chmur. Z tworzących się chmur nie pada deszcz - długo pozostają w atmosferze odbijając silnie światło słoneczne. Paradoksalnie w czasie maximum mniej promienowania słonecznego dociera do Ziemi, czego efektem jest ochłodzenie powierzchni.
Zmniejszenie promieniowania kosmicznego to również mniejsza ilość produkowanego w górnych warstwach atmosfery radioaktywnego izotopu 14C (pochłanianego przez rośliny).
Zmiana aktywności Słońca oznacza również zmianę pozomu emitowanego promieniowania ultrafoletowego (niezbędnego w produkcji ozonu). W efekcie ozonu jest więcej, górne warstwy atmosfery są cieplejsze i zmiena się kierunek wiatrów. Równocześnie równikowe obszary oceanów ulegają silnemu podgrzaniu. W efekcie w czasie maximum w rejonach tropikalnych odnotowuje się zwiększoną ilość opadów.

Reakcje zachodzące na Słońcu do tego stopna wpływają na nasz klimat, iż np. brak plam słonecznych ( a takie okresy też się zdarzały) prowadził do znacznego ochłodzenia klimatu. Np. w latach 1640-1700 odnotowano kompletny brak plam słonecznych, brak korony widocznej podczas zaćmień (jedynie wąski czerwony pierścień - chromosferę) pokrywał się z tzw. małym okresem lodowcowym, który zakończył się wraz z pojaweniem się plam. Natomiast wzmożona aktywność słoneczna zawsze wiązała się z wyjątkowym ociepleniem klimatu.

Chyba nie mamy już najmniejszych wątpliwości, że "pogoda" na Słońcu ma zasadniczy wpływ na nasz świat? Ale czy faktycznie powinniśmy się jej teraz tak obawiać? I czy "medialna sprawa" wokół tematu ma uzasadnienie? Może warto samemu odpowiedzieć sobie na te pytania?
Faktem jest, iż zgodnie z najnowszymi ustaleniami najbliższ maximum słoneczne jest przewidywane na maj-lipiec 2013 r. Faktem jest również, iż obserwując dzisiaj Słońce naukowcy ze spokojem przyznają, iż ostatnim razem taki spokój na nim zaobserwowali w 1913 r. Wygląda na to, iż nadchodzące maximum będzie najsłabsze od ok. 100 lat.
W sierpniu 2010 r. zanotowano cztery spore koronalne wyrzuty masy, natomiast w lutym 2011 r. po raz pierwszy od 2006 r. pojawił się pierwszy jasny rozbłysk. Czy Słońce zdoła nadgonić swoje "opóźnienie klimatyczne"?





góra  strony...





Dorota Kuryło